Historia adopcji. Wywiad z behawiorystką, która doświadczyła niejednej przemiany czworonoga

Czasem wystarczy jedno spojrzenie, aby się zakochać. Za schroniskowymi kratami stoi pies lub kot, który kiedyś miał dom – albo nigdy go nie miał. Adopcja to nie tylko wspaniały gest, to początek podróży, w której potrzebne są cierpliwość, zrozumienie i dużo miłości.

O tym, jak pomóc zwierzęciu odnaleźć się w nowym świecie i jak z nieufnego bezdomniaka zrobić radosnego domownika, opowie Karolina @na_cztery_lapy_ - behawiorystka, która doświadczyła niejednej takiej przemiany.

Co sprawiło, że zdecydowałaś się na pierwszą adopcję?

Byłam krótko po stracie mojej ukochanej suczki Moli. Cisza w domu była wręcz namacalna — każdy kąt przypominał mi o niej. Pewnego dnia poczułam, że to już ten moment, by wpuścić do życia nową radość. Dlaczego adopcja? Chciałam podać rękę istocie, która została opuszczona lub nigdy nie miała swojego człowieka. Pokazać, że życie z ludźmi może być pełne ciepła i bezpieczeństwa.

Czy kolejne adopcje były impulsem serca, czy przemyślaną decyzją?

Różnie. Psy wybierałam świadomie, analizując naszą sytuację i potrzeby. Koty natomiast… po prostu pojawiały się na mojej drodze. Czasem dosłownie. Niektórym znalazłam domy, ale część została z nami — jakby sama wybrała naszą rodzinę.

Jak reagowali najbliżsi, kiedy rodzina „powiększała się” o kolejne zwierzę?

Na początku zwykle z lekką rezerwą. Ale znali mnie na tyle, by wiedzieć, że jeśli np. przywiozłam trzeciego kota, to oznaczało, że już nie było odwrotu. Zaufali mi i wspierali, bo wiedzieli, że decyzje podejmuję z głową, a nie tylko sercem.

Karolina, Minnie i Lawa

Możesz opowiedzieć o okolicznościach każdej z adopcji? Skąd trafiły do Ciebie te zwierzęta?

Minnie jest ze schroniska w Gnieźnie. Przyjaciółka przesłała mi ogłoszenie adopcyjne i przepadłam - wiedziałam, że to będzie nasz pies. Lawę wypatrzyłam w internecie, gdy szukałam drugiego psa. Na zdjęciu siedziała na trawie z lekko przechyloną głową, patrząc w obiektyw jakby pytała: ,,Wybierzesz mnie?”. Wtedy już wiedziałam, że tak. Ona jest ze schroniska w Nowodworze. Był jeszcze Nemo- piękny nowofundland, który miał już za sobą trzy adopcje. Wiedziałam, że tym razem historia musi skończyć się inaczej. Był pod opieką fundacji zajmującej się molosami. Koty pojawiały się niemal znikąd. Kicia i Aria — potrącone, znalezione na wiejskich drogach. Apsika przyniosła koleżanka, która znalazła go w szczerym polu. Julek, najmłodszy, kręcił się przy domu — owoc niekontrolowanego rozmnażania wiejskich kotów.

Który z podopiecznych był największym wyzwaniem pod względem behawioralnym?

Zdecydowanie kotka Kicia. Była całkowicie dzika i panicznie bała się ludzi. Przez pierwsze pół roku mieszkała za kanapą, wychodząc tylko nocą. Pierwszy raz swobodnie dotknęłam jej futra dopiero po dwóch latach. A kiedy pewnego dnia położyła się na moich kolanach i zaczęła mruczeć, łzy same popłynęły.

Czy któreś z adoptowanych zwierząt szczególnie zaskoczyło Cię swoją przemianą?

Znowu Kicia. Z kota, który patrzył na mnie z przerażeniem, stała się domowym przytulakiem. Ta przemiana była dla mnie jak mały cud.

Julek

Jak wyglądały pierwsze dni nowego zwierzęcia w domu?

Najpierw następowało zapoznanie z całym stadem, a później dbałam o zapewnienie zwierzęciu spokoju. Tworzyłam przestrzeń, gdzie mogło poczuć się bezpiecznie, i nigdy nie przyspieszałam tego procesu.

Jak radziłaś sobie z różnicami charakterów między podopiecznymi?

Spokojem i konsekwencją. Kontrolowałam spotkania, stawiałam jasne granice, ale dawałam im też czas, by same się „dogadały”.

Czy miałaś moment zwątpienia w trakcie którejś adopcji – i jak go przezwyciężyła?

Tak, raz. Tydzień po adopcji Nemo, kiedy okazało się, że choruje na padaczkę. Nagłe ataki, diagnostyka, strach o jego życie i niewiedza co będzie dalej - to mnie przygniotło. Miałam moment, w którym nie wiedziałam, czy to udźwignę. Wsparciem była wtedy dla mnie rodzina i osoby, które uczestniczyły w adopcji Nemo. Poczułam, że nie jestem z tym sama i dam radę. 

Cała ekipa ❤️

Jakie rady dałabyś osobom, które chcą adoptować więcej niż jedno zwierzę?

Warto dopasować temperamenty i potrzeby zwierzaków. Na przykład szczeniak w życiu psiego seniora nie zawsze będzie dobrym pomysłem. Dobrze byłoby też zadbać o stopniowe zapoznanie i wyzbyć się presji czasu oraz oczekiwań, że zwierzaki od razu się polubią. Jeśli macie wątpliwości, skorzystajcie z pomocy behawiorysty.

Jak Twoim zdaniem prywatne doświadczenia adopcyjne wpływają na Twoją pracę z klientami?

Dzięki nim rozumiem radość i trud adopcji. Potrafię wspierać ludzi, bo wiem, ile to wymaga czasu, emocji i środków. W wielu pacjentach widzę lęki i problemy, które miały moje zwierzęta — i wiem, jak z nimi pracować.

Minnie i Lawa

Jakie 3 porady dałabyś osobom, które adoptują psa i co może okazać się najtrudniejsze w adopcji zwierzaka?

1. Decyzja – z rozsądkiem, nie tylko sercem.
Dopuśćcie do głosu rozsądek i dokładnie przeanalizujcie wszystkie „za” i „przeciw”. Napisałam nawet e-booka o podstawach związanych z posiadaniem psa, bo choć wszyscy wiemy, że to wiąże się z kosztami, to jednak w praktyce bywa z tym różnie. Zdarza się, że ktoś oddaje psa, bo nie stać go na leki czy niezbędny zabieg. To trudne sytuacje, którym można zapobiec dzięki lepszemu przygotowaniu.
2. Dajcie sobie czas – przed adopcją i po niej.
Poznajcie psa, zanim podejmiecie decyzję, i nie oczekujcie natychmiastowej więzi po przyjeździe do domu. Zapoznajcie się z podstawami psiego języka i zachowań – to naprawdę pomaga. Każdy pies ma swoją historię i inny bagaż doświadczeń, dlatego czas potrzebny na aklimatyzację i zbudowanie relacji może być bardzo różny.
3. Nie trzymajcie się kurczowo opisów i opinii.
Nie przywiązujcie się zbyt mocno do charakterystyki psa podanej przez wolontariuszy czy opiekunów – w nowym otoczeniu może się on zachowywać zupełnie inaczej. W domu tymczasowym tolerował koty, a waszego mruczka chciał potraktować zębami? To może się zdarzyć. I jeszcze jedno: nie oczekujcie od psa „wdzięczności” za to, że daliście mu dom. To tak nie działa.

Co może być najtrudniejsze w adopcji zwierzaka?
Najtrudniejsze może się okazać to, że my – ludzie – chcemy od razu zalać psa miłością, robić z nim wszystko razem, a on… może tego nie chcieć. Może potrzebować czasu. W świecie, w którym wszystko mamy „tu i teraz”, czekanie na psie zaufanie i miłość może być dla niektórych frustrujące. Ale warto. Naprawdę warto.

Co powiedziałabyś osobom wahającym się, czy adoptować zwierzę ze schroniska?

Nie bójcie się. W schroniskach czekają psy i koty, które mogą stać się Waszymi najlepszymi przyjaciółmi. Niech nie przerażają Was ich traumy. Skupcie się na tym, co możecie im dać — bo możecie zmienić ich świat na lepsze.

Dziękujemy pięknie Karolinie za poświęcony czas i przybliżenie nam historii adopcji swoich czworonożnych przyjaciół ❤️❤️❤️❤️