Kolejna porcja dobrych wieści! Sprawdź, czyje życie zmieniło się na lepsze
Lubicie metamorfozy? Wiemy, że tak. Chcemy Wam pokazać, jak zmieniacie świat, wspierając zwierzaki. Gwarantujemy ogrom wzruszenia i ciepłych emocji!
Angel
Angel to cudna sunia, która stoczyła ogromną bitwę o własne zdrowie. Złapana z ogromną dziurą w pachwinie, trafiła do Schroniska Małe Boże, które pomogło suni. Tam oczyszczono i zaszyto ranę. Niestety, szwy rozeszły się w drodze do Fundacji Westy do Adopcji, a po ponownej wizycie u weterynarza okazało się, że pojawiła się martwica tkanki.
Operacja była potrzebna natychmiast, na szczęście przebiegła pomyślnie. Psina musiała się trochę błąkać bezdomna, bo miała pchły, robaki i… niedawno rodziła.
A tak Angel ma się teraz:
Dzięki Waszemu wsparciu Angel miała zapewnione leczenie, jakiego potrzebuje, a od niedawna grzeje tyłek w swoim domu. I widać, że rozkwita u Pani Iwony i Pana Piotra, którzy adoptowali małą.
Merida
Merida to kotka, która została uratowana z ulicy. Znalazła schronienie w Stowarzyszeniu Pomocy Kotom Pokotaj. Miała otwarte złamanie łapki, której nie dało się uratować. Wdała się infekcja, w ranie były już muchy… Ogonek też musiała mieć amputowany.
Ale tak jak swoją imienniczka, mała Merida jest waleczna i dzielna. Po amputacji zaczęła czerpać z życia łapkami i teraz doświadcza szczęśliwego kociego dzieciństwa... leżąc na kartonie od pizzy 🤭
Maluch z wycieraczki
Przeżycia tego szczeniaka łamią serce. Mieszkał na… wycieraczce w bramie. Ciężko chora Pani, która mieszkała niedaleko, starała się nim opiekować, ale sama była bardzo osłabiona i nie miała siły zajmować się szczeniakiem. Do tego ta mała kluska miała wybite oko…
I tu historia zmienia się o 180 stopni! Sunia trafia do Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt Otwocki Zwierzyniec, a dzięki Waszemu wsparciu udało się postawić ją na łapki, zapewnić leczenie, terapię i najlepszą karmę.
Co maluch robi teraz? Żyje w nowym domku jak prawdziwa Warszawianka!
Gaja
Jesteście gotowi na jeszcze jeden "happy ending"? Tak o Gai pisała Fundacja Koniki Moniki, do której trafiła klacz:
Oto Gaja. Tak wygląda końskie umieranie. W fetorze odchodów, wciśnięta z tyłu za innymi końmi jak zbędny śmieć, dla ludzi jest już tylko powodem do wstydu. Nikt jej nie chce. Nikt jej nie będzie leczył. Nikt nie poda sterydów, by się nie dusiła.
Nie zanosi się na szczęśliwe zakończenie. Gaja ma 20 lat, jest chora, czeka na ostatni transport - do rzeźni. Boi się? Wie, co ją czeka? Ma takie mądre oczy! I ktoś te oczy wypatrzył, ktoś w nie spojrzał z miłością. Dzięki Waszemu wsparciu Fundacja uratowała klacz, która dożywa spokojnej starości w azyli. Zaprzyjaźniła się z Malwą - ją też uratowały Wasze dobre serca.
Dziękujemy, że z nami jesteście!