Aromaterapia w leczeniu zwierząt - rozmowa z Dagmarą Brzostek

Aromaterapia w leczeniu zwierząt - rozmowa z Dagmarą Brzostek

Kiedy konwencjonalne leczenie weterynaryjne zawodzi, opiekun zwierzęcia szuka innych sposobów na uratowanie swojego przyjaciela. Coraz modniejsze stają się techniki leczenia zwierząt zapachem. Na czym polega ta metoda? Czym różni się zoofarmakognozja od bardziej znanej aromaterapii?

Zoofarmakognozja łączy się z aromaterapią. Można powiedzieć, że traktuje się je równolegle. Są to jednak inne dziedziny, ponieważ aromaterapia przede wszystkim służy ludziom. Z założenia w aromaterapii wykorzystuje się konkretne olejki, które łączy się z danym rodzajem schorzenia np. na problemy trawienne odpowiadamy z góry wytypowanym zapachem, czyli miętą, rozmarynem, majerankiem.

Natomiast zoofarmakognozja to oferowanie olejków eterycznych (tych samych co dla ludzi), ale z uwzględnieniem potrzeb i wyborów zwierzęcych. Nie mówię tylko i wyłącznie o zwierzętach domowych, ale także o dzikich jak słonie, małpy czy kotowate. Papugi również świetnie reagują na ten rodzaj leczenia.

Samoleczenie się zwierząt, czyli tzw. zoofarmakognozja, to także dyscyplina naukowa, badająca, jak zwierzęta samodzielnie stosują naturalnie występujące związki aktywne biologicznie - źródło klik

Czyli można powiedzieć, że zwierzęta same dobierają sobie to, co im służy?


Tak, dokładnie tak. Dobierają sobie to, co według nich jest właściwe. Bazuje się na ich organicznym wyczuciu, intuicji, której nie jesteśmy w stanie tak naprawdę dokładnie określić. Zresztą leczenie zapachem jest bardzo trudne do zdefiniowania i do dziś naukowcy nie są w stanie określić, na czym dokładnie polega. Natomiast w rzeczywistości ta forma leczenia działa.

Na sesji, po przedstawieniu kilku olejków, zwierzak wybiera sobie ten, który najbardziej mu odpowiada. Jego wybór może być dla nas zaskakujący. Zakładamy na przykład, że olejek lawendowy dla psa, który jest pobudzony i podekscytowany, będzie idealny. Nic bardziej mylnego - może się okazać, że taki zapach tylko zwierzę rozdrażni. A psiak, wbrew naszym przypuszczeniom, wybierze sobie np. olejek goździkowy, który interpretujemy jako przeciwbólowy. Tym sposobem dostajemy informację o tym, że pies nie jest wcale zdenerwowany i podekscytowany, tylko jego zachowanie najprawdopodobniej wynika z bólu.

Zjawisko samoleczenia się zwierząt obserwował już Arystoteles, który w traktacie Historia animalium zauważył, że niedźwiedzie wychodzące ze snu zimowego rozpoczynają żerowanie od spożycia szczególnej rośliny, skupni cuchnącej, o właściwościach rozkurczowych i przeciwbólowych. Zwierzęta te czynią tak, aby aktywować „zamknięty” przewód pokarmowy - źródło klik

Potem idąc tym śladem, szukamy dalej. Podajemy kolejny olejek np. z brzozy, boswelii, tudzież z tataraku. I ponownie sprawdzamy, który zapach odpowiada naszemu pupilowi, a który jest w jego odczuciu drażniący. Obserwując zachowanie psa i właściwie je interpretując dochodzimy do sedna sprawy, czyli prawdziwego źródła problemu. Zoofarmakognozja, co odróżnia ją od aromaterapii, jest nierozłączna z naturalną suplementacją i ziołami. W tej formie leczenia nie pracuje się  tylko i wyłącznie na olejkach eterycznych, ale również na “produktach ziemi”. Czyli przykładowo na glinkach, spirulinie, lukrecji, owocu dzikiej róży albo olejach nierafinowanych. Jeżeli pies wybiera sobie glinkę (bardzo rzadko koty ją wybierają), to może świadczyć o tym, że ma problemy z poziomem minerałów, czyli brakiem makro i mikro elementów w diecie lub też ma potrzebę oczyszczenia organizmu.

Czyli jest to taki wstęp do diagnozy psa czy kota. Zoofarmakognozja może nam pomóc we wskazaniu docelowego problemu zdrowia naszego zwierzaka?

Tak. Na sesjach psu czy kotu oferuje się zapachy i „dary ziemi”. Takie spotkanie czasowo jest trudne do określenia, bo niekiedy potrzebuję tylko pięciu minut, a innym razem 3 godzin. Podczas sesji zwierzak przeważnie zasypia i to jest reakcja oczekiwana. Po tym momencie następuje relaks i uruchamiają się nienamacalne procesy samo-leczenia. To jest bardzo istotny punkt w zoofarmakognozji, czyli akceptacja i autoregeneracja. Już po pierwszym spotkaniu widzimy efekty, jednak sesje powinny być powtarzane, a ich częstotliwość dobieramy do stanu zdrowia psa czy kota. Niekiedy powtarza się takie wąchanie codziennie, a w innym przypadku co trzy dni lub co tydzień. Zawsze kierujemy się akceptacją zwierzęcia co do długości czy częstotliwości sesji. Bardzo często zdarza się, że na pierwszym spotkaniu zwierzę pracuje z trzema, czterema olejkami eterycznymi - głównymi, wiodącymi. Ale czasem okazuje się, że po kilku sesjach jeden olejek się zmienia na inny lub pojawia się niechęć do danego zapachu. Wtedy następuje wysycenie. W takiej sytuacji nie należy go więcej stosować, czy namawiać zwierzaka do jego wąchania, ponieważ może to odnieść skutek odwrotny do zamierzonego, czyli wywołać stres i rozdrażnienie.

Nos to najważniejszy narząd zmysłu - dzięki niemu pies „czyta” świat. Szacuje się, że psy mają 300 milionów receptorów węchowych. Ludzie mają ich tylko 5 milionów! Pozbawienie zwierzaka możliwości swobodnego węszenia to dla niego prawdziwa tortura - to tak, jakbyś świat mógł oglądać tylko zza szyby.

A jakie są efekty i jak oceniasz skuteczność terapii zoofarmakognozji?

Czasami są to naprawdę spektakularne efekty, które przychodzą w ciągu pięciu minut. Przeważnie tak jest w sytuacjach, kiedy nie mamy stanów przewlekłych, czyli np. przy jakiś niedyspozycjach pokarmowych. Olejki sprawdzają się też przy problemach behawioralnych. Wtedy ważna jest ścisła współpraca z behawiorystą. Natomiast przeważnie pracujemy tak, że te pierwsze spotkania są po to, aby zaznajomić opiekuna z tym, jak oferować zwierzakowi olejki, jak je rozumieć i odczytywać. Trzeba mieć świadomość, że początkowo wybrane przez psa olejki, mogą nie sprawdzić się po kilku sesjach. Musimy pamiętać, żeby nigdy nie namawiać psa do zapachu, który według nas jest właściwy. Zwierzę jest naszym przewodnikiem i musimy respektować jego wybory. To piękne odwrócenie relacji staje się wspaniałym doświadczeniem dla wszystkich, kiedy uczymy się szacunku, cierpliwości i empatii wypływającej z obserwacji.

Czym są mieszanki ziołowe i suplementy? Kiedy pomagają zwierzakom?

Ogólnie wszystko, co nie jest niezarejestrowane jako lek, jest traktowane jako suplement diety, czyli zioła, ekstrakty, oleje, olejki, produkty parafarmaceutyczne jak witaminy, aminokwasy, mikro i makroelementy. Suplementem jest również jest olej CBD, który rewelacyjnie sprawdza się u zwierząt.

Węszenie to doskonały sposób na wyciszenie i psychiczne zmęczenie zwierzaka. Nie dziwi więc, że zoofarmakognozja staje się coraz popularniejsza.

W przypadku suplementów możemy powiedzieć, że ich działanie sprzyja leczeniu chorób, ale według prawa, nie możemy powiedzieć, że leczą. Olejek CBD jest stosowany u zwierząt w leczeniu bólu stawów, różnych typach padaczki, kłopotach behawioralnych - efekty tego są rewelacyjnie. Musimy pamiętać jednak, że olej CBD nie leczy stawów czy napadów padaczki, ale z pewnością efektywnie wspomaga wyjście z choroby. Według mnie najistotniejsze w suplementach jest to, że uaktywniają one procesy naprawcze organizmu. Nie możemy się spodziewać, że suplementy po 48 godzinach stosowania dadzą niesamowite efekty. Dopiero po 3-4 dniach stosowania zauważamy złagodzenie objawów niedyspozycji przynoszące zwierzakowi ogromną ulgę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Dzięki. Zapraszam na moją Akademię Pet’s Diet (klik). Mam nadzieję, że będzie źródłem inspiracji!

Najpiękniejsze, co może nas w życiu spotkać, to pasja i ona mi towarzyszy codziennie. Pomagam zwierzętom, ale pomagam także ich opiekunom zrozumieć zawiłości odżywiania, a nie tylko żywienia. Dzielę się na stronie PETs’DiET niepopularną wiedzą, tłumaczę, edukuję - co jest nieprawdopodobną frajdą! Przy okazji sama wciąż docieram do tego, co nieznane, czy tuszowane. Życzę wszystkim tej radości odkrywania, Dagmara Brzostek - specjalista ds. odżywiania psów.

A już za tydzień wywiad z Dagmarą o suplementacji i żywieniu zwierzaków.